Prawa Autorskie:
Licencja Creative Commons

poniedziałek, 7 lutego 2011

Inni o Jezusie

Wielu historyków i badaczy narzeka na bardzo niewiele tekstów na temat życia i działalności Jezusa. Narzekają zwłaszcza ci, którzy nie traktują Nowego Testamentu jako wiarygodnego źródła. To, czy jest on wiarygodny czy nie, jest tematem na inny artykuł. W tym wpisie zajmę się podaniem kilku dzieł, które opisują Jezusa i wywodzą się spoza tradycji chrześcijańskiej.

Dzieł tych zachowało się bardzo niewiele. Jest tego co najmniej kilka powodów. Pierwszym z nich jest wielki pożar Rzymu, który wydarzył się za czasów panowania Nerona. Spłonęły wówczas archiwa państwowe w których przetrzymywano wiele dzieł historycznych itp. Ale to nie był jedyny pożar, jaki miał miejsce w starożytnym świecie. Archiwa w Jerozolimie (zarówno te należące do Sanhedrynu jak i Rzymian) również spłonęły. (Jak zwykle nie robię przypisów gdyż "Blogger" nie umożliwia takiej opcji. Wszelkie linki do źródeł tych informacji znajdują się w "Bibliografii" pod koniec artykułu.) Innym ważnym powodem nielicznych wzmianek o Chrystusie jest fakt, że wielu z ówczesnych kronikarzy, jego osoba zwyczajnie nie obchodziła. Pisali oni o polityce, rządach cesarzy, ich osiągnięciach, wielkich wydarzeniach itp. Działalność takiego człowieka jak Jezus, który ani nie szukał rozgłosu, ani nie wszczynał buntów, była poza kręgiem ich zainteresowań. Jednak znalazło się kilku historyków i kronikarzy, którzy podjęli jego temat chociażby wzmiankowo. Jednym z nich jest niejaki Swetoniusz (69 - 130), który pisał tak:

"cesarz Klaudiusz wypędził z Rzymu Żydów, którzy nieustannie sieli niepokój w tym mieście za namową niejakiego Chrestusa - buntownika i agitatora."

Fragment na pierwszy rzut oka rodzący pewne kontrowersje. Mogłoby się zdawać, że ów "Chrestus" (wiadomo chyba o kogo chodzi) żył i podburzał do niepokoju w Rzymie w latach życia autora. Jednak poprawna jest również interpretacja według której, "Chrestus" nie namawiał nikogo osobiście, a działo się to za sprawą jego nauki. Historycy są zgodni zarówno co do tego, ze ta interpretacja jest poprawna, jak i do tego, że we fragmencie tym chodzi o chrześcijan, którzy w Rzymie mieli bardzo nieprzychylną opinię.

Drugim pozabiblijnym źródłem mówiącym o Jezusie jest żydowski Talmud. Wzmianek w tej księdze jest sporo. Zarówno w starych jak i nowszych jej częściach. Jeden z cytatów mówi o Jezusie tak:

"Jezus Nazarejczyk praktykował magię i zwodził Izrael."

Warto zauważyć jak bardzo cenne jest to świadectwo osób nieprzychylnie nastawionych do chrześcijaństwa. Potwierdza ono jeden fakt: Jezus za życia dokonywał nadnaturalnych rzeczy - mówią o tym świadectwa jego uczniów oraz wrogów. Zresztą to nie jest jedyna informacja na temat Jezusa, którą potwierdzają jego wrogowie. W środowiska żydowski zrodził się z czasem polemiczny obraz osoby Jezusa, według którego był on synem tkaczki z niewielkiej wioski. Jej mąż (cieśla z zawodu) opuścił ją gdyż była niewierna. Wówczas kobieta urodziła syna, którego ojcem miał być żołnierz rzymski - Pantera. Ponoć później Jezus maił wyjechać do Egiptu, gdzie pracował jako robotnik i nauczył się sztuki czarnoksięskiej. Następnie wrócił do Palestyny i rozpoczął nauczanie. Po raz kolejny, ta polemiczna wersja potwierdza fakt, ze wokół Jezusa działy się rzeczy nadprzyrodzone. Dodatkowo potwierdza zeznania Ewangelii na temat tego, ze Jezus był synem cieśli oraz to, że maił wielu nieprzyjaciół wśród kapłanów.

Ostatnim pismem, o którym warto wspomnieć jest "Testimonium Flavianum". Tekst ten długo budził kontrowersje, gdyż pierwotnie odnalezione wersje zostały sfałszowane przez chrześcijańskich kopistów, co doprowadziło do podważania wiarygodności owego pisma. Jednak w 1971 roku odkryto arabską wersję tego dzieła w jednej z kronik niejakiego Agapiosa. Powszechnie uznaje się ją za wiarygodną:

„W tym czasie żył człowiek mądry. Jego cnoty były znane wszystkim. Dużo Żydów i pogan poszło za nim – stali się jego uczniami. Piłat skazał go na śmierć krzyżową. Ale uczniowie nadal głosili jego naukę. Opowiadali, że się im ukazał żywy trzeciego dnia po swym ukrzyżowaniu. Być może, iż był On Mesjaszem, o którym prorocy wiele dziwnych rzeczy przepowiadali."

To nie jest jedyna wzmianka, którą Józef Flawiusz (autor "Testimonium Flavianum") czyni na temat Jezusa. W innym dziele ("Dawne dzieje Izraela") piszę na temat Jakuba, który był bratem "Jezusa, zwanego Chrystusem". Ta dużo skromniejsza notatka nigdy nie budziła zastrzeżeń krytyków.

Informacje na temat Jezusa w źródłach pozabiblijnych istnieją. Jeszcze więcej wzmianek można się doszukać na temat działalności pierwszych kościołów. Zapewne ten skromny artykuł nie wyczerpuje tematu, jednak daje podstawy do twierdzenia, że Jezus opisany w ewangeliach nie jest postacią wymyśloną przez apostołów. Już na podstawie wspomnianych tu fragmentów można ustalić, że:
1) Jezus był cieślą i żydowskim nauczycielem.
2) Czynił różnego rodzaju uzdrowienia, egzorcyzmy i inne cuda.
3) Był nielubiany przez kapłanów i żydowskich przywódców.
4) Został ukrzyżowany za Poncjusza Piłata.
5) Jego uczniowie wierzyli, że zmartwychwstał i żyje nadal.

Family Force Five - Kountry Gentleman




Bibliografia:
1) F.J. Holzwarth "Zburzenie Jerozolimy" <http://www.ultramontes.pl/Holzwarth_Zburzenie_Jerozolimy.htm> Dostęp: 7.02.2011.
2) "Wielki Pożar Rzymu" <http://pl.wikipedia.org/wiki/Wielki_Po%C5%BCar_Rzymu> Dostęp: 7.02.2011.
4) "Czy świadectwo Flawiusza o Jezusie zostało sfałszowane?" <http://www.apologetyka.katolik.pl/inne-polemiki/ateizm/160/1068-czy-wiadectwo-flawiusza-o-jezusie-zostao-sfaszowane> Dostęp: 7.02.2011.

niedziela, 6 lutego 2011

Projekt

Opierając się o logikę, możemy śmiało wysnuć dowód na istnienie Boga wynikający z istnienia projektu. Do takiego wnioskowania logicznego potrzebujemy oczywiście ułożyć sylogizm podobny do tego, jaki ułożył pingwin na humorystycznym obrazku dołączonym do tego artykułu. Oczywiście w naszym przypadku prawidłowo wyciągniemy wnioski wynikające z przesłanek. Ale po kolei...

Jeśli chcemy stworzyć dobry dowód logiczny, nasze twierdzenie (nasz wniosek) musi wynikać z przesłanek, które podajemy. Tylko wówczas nie będzie żadnej wątpliwości racjonalnej co do naszego wniosku. Przykładem sylogizmu, w którym wnioski wynikają z przesłanki może być coś takiego:

1) Wszystkie pingwiny są czarno-białe.
2) Tux jest pingwinem.
3) Tak więc, Tux jest czarno-biały.

Sylogizm ten jest logiczny. Nie możesz zaprzeczyć wnioskowi (numer 3) jeśli zgodzisz się wcześniej z dwoma pierwszymi twierdzeniami (numery 1 i 2). Jeśli byś to zrobił, musiałbyś zaprzeczyć samemu sobie lub logice. Logiczny dowód na istnienie Boga wynika właśnie z podobnego (chociaż nieco bardziej skomplikowanego) sylogizmu:

1) Jeżeli istnieje zamysł, musi istnieć pomysłodawca.
2) Zamysł istnieje.
3) Tak więc, istnieje pomysłodawca.

Ta zasada zakłada przesłankę, którą każdy z nas wyznaje w codziennym życiu. Pisałem już o tym w poście pod tytułem "Zegarmistrz", teraz nieco przypomnę ten temat. Każdy skomplikowany mechanizm, każda budowla, każdy pojazd czy maszyna... absolutnie wszystko, co powstało w konkretnym zamyśle, musi posiadać swojego pomysłodawcę. Gdy w środku głuszy natrafisz na chatkę, nie będziesz się łudzić, że powstała ona sama z siebie gdyż od razu domyślisz się, że powstała po to, aby dać komuś schronienie. Podobnie gdybyś natrafił na drogowskaz na odludziu, wiedziałbyś, że nie znalazł się on tam przypadkiem. Każdy człowiek myśli w ten sposób: wnioskujemy istnienie projektanta gdy widzimy projekt.

Czy istnieje możliwość aby projekt powstał sam z siebie, bez udziału projektanta? Czy jest możliwe aby tornado utworzyło dom w lesie albo żeby drzewo po wielu latach samoistnie przekształciło się w drogowskaz? Wielu ateistów uważa, że to możliwe (a podobno to chrześcijańska wiara jest naiwna). Używają przy tym argumentów o nieograniczonym czasie i przestrzeni, etc. Na przykład tego o małpach.

"Gdyby posadzić milion małp przy milionie maszyn do pisania, to któraś w końcu wystukałaby Hamleta."

"Być albo nie być, oto jest pytanie."
Chyba najpopularniejsza scena z "Hamleta".
Niestety nie wiem kto w oryginale użył tego zdania. Cytuję jego parafrazę z artykułu do którego odnośnik znajdziecie w bibliografii. Niewątpliwie jest to słuszny argument, jednak wymaga większej wiary niż wiara w projektanta. Gdy widzę godowy egzemplarz "Hamleta" nawet się nie zastanawiam czy mógłby powstać sam - wiem, że nie mógł, że prawdopodobieństwo jest mniejsze niż znikome. Autor artykułu, o którym wspominałem przed chwilą, podaje jeszcze jedną, bardzo mocną wersję dowodu z istnienia projektu:

"Innym szczególnie mocnym aspektem dowodu na podstawie projektu jest tak zwana zasada antropologiczna, według której wszechświat wydaje się być specjalnie zaprojektowany od samego początku tak, by rozwinęło się ludzkie życie. Jeśli temperatura pierwotnej kuli ognia, która powstała jako rezultat Wielkiego Wybuchu jakieś piętnaście do dwudziestu miliardów lat temu, co było początkiem naszego wszechświata, byłaby o bilionową część stopnia niższa lub wyższa, atom węgla, który jest fundamentem całego organicznego życia, nigdy nie mógłby powstać. Ilość możliwych wszechświatów to biliony bilionów, a tylko jeden z nich mógł podtrzymać życie ludzkie — ten właśnie. Brzmi to podejrzanie, jak spisek. Gdyby kosmiczne promieniowanie bombardowało pierwotną plazmę pod odrobinę innym kątem, w innym czasie lub o innej intensywności, to cząsteczki hemoglobiny, konieczne do życia dla wszystkich ciepłokrwistych zwierząt, nigdy by nie powstały. Szansa na powstanie tych cząsteczek jest coś jak jeden na bilion bilionów. Połącz każdy z tych przypadków — i będziesz miał coś daleko bardziej niewiarygodnego niż milion małp piszących Hamleta."

I w ten sposób dochodzimy do sedna problemu. Czy skoro nasz wszechświat i nasz świat zdradzają wiele cech przemyślanego i zaplanowanego projektu, to czy musi to oznaczać istnienie projektanta? Logika podpowiada, że tak. Intuicja podobnie.

Wiadomo, że cały ten argument, jak zresztą każdy inny, posiada swoje słabe strony. Pierwszą z nich jest fakt, że w każdym projekcie, jaki widzimy wkoło rozpoznajemy zamysł ludzki, dlatego nie bierzemy na wiarę projektów wokół nas. A jeśli wszechświat jest bez granic i istniał wiecznie (taką teorię wysnuwa Stephen Hawking) prawdopodobieństwo przypadkowości istnieje - znikome, ale jednak istnieje! Poza tym dowód ten nie mówi wiele na temat tego, co chrześcijanie uznają o Bogu. Jest niekonkretny w stosunku do chrześcijaństwa. Nie mniej jednak uwiarygadnia możliwość istnienia Boga. Pokazuje, że istnieją racjonalne, logiczne powody aby wierzyć.

Anberlin - Feel Good Drag



BIBLIOGRAFIA:
1) A. J. Hoover "Drogi Agnosie", Chrześcijański Instytut Biblijny, Warszawa 1999.
2) P. Kreeft "Dowód z istnienia projektu" <http://www.apologetyka.katolik.pl/inne-polemiki/ateizm/160/794-dowod-z-istnienia-projektu> Dostęp: 6.02.2011.

środa, 2 lutego 2011

Bóg kontra papierosy - 3:0


Bliska mi osoba, paląca papierosy, od jakiegoś czasu powtarza: papierosy to nic złego. Co dziwniejsze, osoba ta jest osobą wierzącą. Dosyć długo nie umiałem jej odpowiedzieć co złego jest w nałogu tytoniowym. Byłem jednym z tych chrześcijan, którzy nie umieją powiedzieć nic poza tym, że palenie papierosów "nie podoba się Bogu". To oczywiście istotny argument, ale mało do kogo przemawia. Zwłaszcza, że tak rzadko kiedy jesteśmy wstanie wytłumaczyć dlaczego to nie podoba się Bogu.


Drugim argumentem jakiego często używają chrześcijanie są wersety z listów świętego Pawła:

Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść. Wszystko mi wolno, ale ja niczemu nie oddam się w niewolę. (I Kor 6, 12).

Te słowa mają już większa moc. Jednak często wciąż pozostają zbyt słabe w konfrontacji z nałogiem, który się zakorzenił w organizmie i umyśle człowieka. Jeśli chcemy rozmawiać o tym dlaczego palenie się Bogu nie podoba, to śmiało można uznać ten werset to pierwszy zdobyty punkt po stronie pana Boga. Z wersetu wyraźnie wynika chrześcijańskie poszanowanie do wolności i suwerenności człowieka w podejmowaniu decyzji. Jednocześnie autor przestrzega nas, że niektóre decyzje nie są pożyteczne i co gorsza, potrafią skończyć się niewolą, która naszą wolność w podejmowaniu decyzji ograniczy. Wielu palaczy pali nie dlatego, że chce ale dlatego, że nie umie powiedzieć nie. Ci, którzy tak robią, wpadli w pułapkę uzależnienia podobną do tej, o której pisał św. Paweł.

Uzależnienie rozkłada człowieka na łopatki. Sprawia, że człowiek tak bardzo zżywa się z nałogiem, że zaczyna go bronić, choćby był najszkodliwszą rzeczą na świecie. Człowiek uzależniony nie liczy się z odpowiedzialnością - można powiedzieć, że nałóg niszczy poczucie odpowiedzialności. Co ciekawe, osobą uzależnioną (nie ważne czy od alkoholu, narkotyków czy PAPIEROSÓW) zawsze rządzą te same mechanizmy:

Pierwszym z nich jest mechanizm "nałogowego regulowania uczuć". Dla osoby uzależnionej, używka staje się głównym źródłem możliwości odczuwania stanów emocjonalnych. Najpierw przyjemności, potem tylko uśmierzaniu przykrości lub smutku. Prowadzi to do tego, ze osoba uzależniona nie odczuwa już przyjemności poza nałogiem i nie potrafi się cieszyć, dopóki nie zażyje używki.
Drugim mechanizmem jest "mechanizm iluzji i zaprzeczeń". W miarę zażywania używki, osoba uzależniona zaczyna wspierać swój nałóg. Inaczej szkody jakie ów nałóg powoduje, stałyby się nie do zniesienia. Jednak zaprzeczanie, koloryzowanie i minimalizowanie negatywnych efektów pozwala trwać w nałogu.
Trzecim mechanizmem jest "mechanizm zaprzeczenia Ja". Osoba, która zażywa używkę zaczyna obwiniać wszystko wkoło o swój nałóg: szkołę, stres, pracę, złe relacje z bliskimi, nieszczęśliwe dzieciństwo etc...

Zatrzymajmy się na chwile... Prześledź to w swojej głowie - palaczu. Znasz może jakiegoś alkoholika? Co on mówił, gdy było mu tłumaczone, że picie jest złe? Czyż nie to, że sprawia mu to przyjemność? Że, potrzebuje tego, bo nie umie się bez tego dobrze bawić lub dobrze czuć? (mechanizm nałogowego regulowania uczuć). Czy nie mówił, że przecież nie robi nic złego? Że pije sam i nikogo tym nie krzywdzi? Że ma prawo, bo jest wolny i że wszyscy wokół przesadzają z tą szkodliwością? (mechanizm iluzji i zaprzeczeń). A potem czy nie mówił, że pije bo musi? Bo mu się życie posypało? Bo stracił ukochaną, bo go wszyscy wokół wnerwiają? Że to nie jego wina? (mechanizm zaprzeczenia Ja). Widzisz palaczu? Jesteś dokładnie taki sam jak Twój przyjaciel - alkoholik.


Przed tym właśnie przestrzegał św. Paweł. On wiedział, że Bóg nie chce abyśmy wpadli w nałóg, ulegli zniewoleniu, które naraża na szwank nasze relacje rodzinne, nasze zdrowie i oducza odpowiedzialności za siebie i drugiego człowieka. Chrześcijanie muszą się czuć odpowiedzialni za innych. Bóg zawsze tego pragnął. I zawsze chciał nas przestrzec przed robieniem czegoś złego.


No właśnie... cóż jest złego w paleniu papierosów? Serce mnie boli, że tak mało osób dostrzega skutki palenia nikotyny. Już sam fakt, że ta używka jest silnie uzależniająca, powinien być dla nas wystarczający. Ale często nie jest. Często człowiek potrzebuje kopa w tyłek, żeby się obudzić i pewne rzeczy zrozumieć. Więc dobrze. ten blog jest od tego, żeby kopać po tyłku, jeśli będzie trzeba. Dlaczego Bóg nie lubi nałogu nikotynowego? Dlaczego palenie papierosów jest złe? Odpowiedź jest prosta: koncerny tytoniowe, sprzedawcy papierosów, osoby uzależnione oraz współuzależnione - wszyscy przestępują jedno, króciutkie, nic nie znaczące przykazanie zapisane w trzynastym wersecie, dwudziestego rozdziału Drugiej Księgi Mojżeszowej. A przykazanie to brzmi:

Nie zabijaj. (2 Mojż 20,13).

Pewnie zachodzisz teraz w głowę jak to się ma do palenia papierosów? Ma się. I to bardzo. Wyobraź sobie grupę 100 osób. Wszyscy czekają na śmierć. Dostali taki wyrok, ponieważ mają raka płuc. Za jakiś czas zaczną razem z krwią wypluwać fragmenty swojego płuca aż wreszcie, któregoś dnia, zaczną się dusić i po około kilku godzinach duszenia, umrą. Wiesz ilu z nich nie umarłoby, gdyby na świecie nie istniał nałóg tytoniowy? Wiesz ilu z nich nie zachorowałoby na raka? 87 osób. Według danych WHO 87% raków płuc jest spowodowana pleniem papierosów lub BIERNYM WDYCHANIEM DYMU TYTONIOWEGO.

Założę się, że jeśli palisz, to właśnie teraz zaczął działać w tobie "mechanizm iluzji i zaprzeczeń". Przecież to się ma nijak do tego, że ty palisz. Nie przykładasz tym ludziom pistoletu do głowy. Co najwyżej to wina koncernów tytoniowych. A jednak - jesteś współodpowiedzialny za śmierć tych osób. Jesteś mordercą, ponieważ TY, drogi palaczu, dajesz tym koncernom pieniądze aby mogli to robić. TY kupujesz fajki a twoje pieniądze są przeznaczane na bilbordy reklamowe i produkcję wyrobów tytoniowych, które spowodują śmierć. WHO podaje, że z powodu palenia papierosów oraz wdychania dymu tytoniowego co 13 sekund na świecie umiera człowiek. Gdybym miał broń i co 13 sekund strzelałbym do człowieka, czy uznalibyście mnie za złego? A gdybym tylko utrzymywał człowieka, który to robi, dawał mu forsę na naboje i twierdził przy tym, że ani on, ani ja, nie robimy czegoś złego, czy uznalibyście moje zachowanie jako moralnie poprawne? Ale nie, papierosy to nic złego! Nikomu krzywdy nie robią! Rzygać mi się chcę d takiego gadania. Jeśli palisz, pamiętaj: przykładasz rękę do morderstwa. 2:0 dla pana Boga.

W 18 rozdziale ewangelii w.g. św. Mateusza jest zapisana historia na temat prawdziwej wielkości. Jezus postawił pośród swoich uczniów dziecko i kazał brać z dziecka przykład. Później, nawiązując do tego wydarzenia, zaczął nauczać o zgorszeniu dzieci. Mówił, że każdy człowiek, który zgorszy dziecko jest w poważnych tarapatach. Jezus mówi, że lepiej by było dla takiego aby mu kamień młyński przywiązano do szyi i wrzucono do morza. Wspomina też, aby nie gardzić żadnym dzieckiem.

Ostatnio odkryłem niesamowity zespół - Superchick. W piosence pod tytułem Hero natrafiłem na niesamowity fragment. Oto jego tłumaczenie:


Nikt z nim nie rozmawia o stylu życia jaki prowadzi,
Myśli, że wybory, których dokonuje są wyłącznie jego wyborami,
Nie wie że jest liderem gdy dokonuje wyborów,
I że inni podejmą wybory takie, jak on,
Żyje na krawędzi, jest już dorosły więc sam decyduje,
Jego brat, który che być jak on, ma dziś 9 lat,
A on robi co chce, bo to jego prawo
I wybory, których dokonuje zmieniły życie dziewięciolatka...

To trzecia zwrotka tej piosenki (dostępna tutaj: http://www.youtube.com/watch?v=_OMwXPVONkA). Piosenka ta odkrywa przed nami ważną prawdę - dzieci uczą się przez patrzenie i naśladowanie. Zakazy i nakazy mają niewielką moc oddziaływania, zwłaszcza w okresie dorastania. Ważniejsze jest to, co robią inni, wokół mnie. Najpierw rodzice (i powiedzmy, starsze rodzeństwo) palą. Mogą sobie do tego mówić, że dzieciom palić nie wolno - to nie ma znaczenia. Dzieci uczą się przez patrzenie i naśladowanie starszych. Potem dziecko dorasta i trafia do grupy, która mówi mu, że palenie to nic złego. Przecież tak mówi każdy palący. Czyż nie? Więc gdy grupa rówieśnicza pali, a dziecko chce za wszelką cenę być częścią tej grupy - też zacznie palić. I nie dokona własnego wyboru. Dokonają go za niego rodzice, rówieśnicy i inne osoby ważne. A za 40 lat, dorosły już człowiek będzie miał ten niefart, że znajdzie się w setce ludzi z wyrokiem śmierci - rakiem płuc. Z czyjej winy? Z winy innych palących, którzy są osobami ważnymi w procesie rozwoju. Wiedz, że tylko dziś 500 nieletnich w Polsce sięgnie po raz pierwszy po papierosa. Duża część z nich przy nałogu zostanie. I kilkoro z nich z powodu tego nałogu umrze. Jezus mówił: lepiej aby mu (temu, który gorszy) zawieszono kamień młyński i utopiono w głębi morza. 3:0 dla Pana Boga.

Jeśli palisz, znów zapewne ruszył w Tobie "mechanizm iluzji i zaprzeczeń". Znów koloryzujesz i uważasz, że cały ten artykuł to przesada. Zabawne - gdybym zestawił statystyki mówiące o okrucieństwach i ofiarach drugiej wojny światowej, nikt z palących by nie zaprzeczył że są prawdziwe. Ale gdy wykazuję, że nałóg jest szkodliwy, mało kto z palących ma w sobie dość zdrowego rozsądku, aby w to uwierzyć.

Powiem na zakończenie, że osobiście uważam iż wielu młodych ludzi, którzy zaczynają od lekkich używek, z czasem będą próbować cięższych. Najpierw papierosy, potem trawa, potem cholera wie co jeszcze. Osobiście znam człowieka, który był narkomanem. Bóg go z tego wyciągnął. Dziś ten człowiek jest pastorem. Brian "Head" Welch - były gitarzysta grupy Korn - przeszedł przez podobne bagno. I właśnie dla was, drodzy czytelnicy, dziś na tym blogu, Brian "Head" Welch z piosenką o sile uzależnienia. Z wszystkiego da się wyjść - trzeba tylko chcieć. Brian rzuciła narkotyki właśnie dlatego, że nie chciał być zgorszeniem dla własnej córki. Poprosił Boga o pomoc i został wysłuchany. Może czas na Ciebie? Chyba już nie będziesz się oszukiwać i mówić, że papierosy to nic złego.

Brian "Head" Welch - Flush


Bibliografia:
1) http://www.pulsmedycyny.com.pl/index/archiwum/5738,skutki,palenia,nowe.html
2) http://gim2radom.w.interia.pl/uzaleznienia1.htm
3) http://www.sing365.com/music/lyric.nsf/hero-lyrics-superchick/c726e6e870713d9948256d2d0024fd08
4) http://www.sciaga.pl/tekst/44247-45-wplyw_uzywek_alkohol_narkotyki_papierosy_za_zdrowie_i_zycie_czlowieka
5) Biblia, Towarzystwo Biblijne w Polce, 1998.
I parę innych artykułów, które zaginęły w nawale pracy.