Prawa Autorskie:
Licencja Creative Commons

wtorek, 19 października 2010

Więcej niż człowiek

Powszechne wyobrażenie
o wizerunku Jezusa.
Wielu ludzi ma problem z osobą Jezusa Chrystusa. A dokładniej w uznaniu go za Boga. Tak jakby ludzie ci, czytając Biblię, nie byli w stanie rozeznać się w kilku bardzo istotnych elementach Jego nauczania. Tymczasem Nowy Testament dosłownie roi się od fragmentów, które nie pozostawiają wątpliwości, że Jezus uważał się za Boga. W tym artykule przyjrzymy się tylko kilku z nim.

Wnioski na temat Boskości Jezusa można wyciągnąć po lekturze fragmentu z 2 rozdziału Ewangelii wg. św. Marka:

Gdy po pewnym czasie wrócił do Kafarnaum, posłyszeli, że jest w domu. Zebrało się tyle ludzi, że nawet przed drzwiami nie było miejsca, a On głosił im naukę. Wtem przyszli do Niego z paralitykiem, którego niosło czterech. Nie mogąc z powodu tłumu przynieść go do Niego, odkryli dach nad miejscem, gdzie Jezus się znajdował, i przez otwór spuścili łoże, na którym leżał paralityk. Jezus, widząc ich wiarę, rzekł do paralityka: Synu, odpuszczają ci się twoje grzechy. A siedziało tam kilku uczonych w Piśmie, którzy myśleli w sercach swoich: Czemu On tak mówi? On bluźni. Któż może odpuszczać grzechy, prócz jednego Boga?(1)

Jezus odpuszczał grzechy. Według wierzeń żydowskich był to atrybut boskości - tylko Bóg mógł to czynić. Zresztą nie tylko ten atrybut boskości został Mu przypisany. W Ewangeli wg. św Jana jest powiedziane że Jezus jest źródłem życia (J 1,4). A w Mateusza 18,20 znajdujemy szokujące wyznanie Jezusa, który mówi że jest obecny wśród tych, którzy się wspólnie modlą - trochę niewykonalne i bezsensowne jeśli nie założymy, że Jezus jest wszechobecny.

Czytając Ewangelię wg. św Jana możemy się natknąć na niesamowite wyznanie Jezusa jakie znajdziemy w ósmym rozdziale. Sam natknąłem się na ten fragment dawno temu. Mój znajomy (pastor kościoła w Mińsku Mazowieckim) zwrócił moją uwagę na niesamowitość tego wyznania. Ale zanim dojdziemy do sedna, przyjrzyjmy się tym fragmentom. Są one zapisem rozmowy jaka odbyła się pomiędzy Jezusem a słuchającym go tłumem. Dotyczyła ona posłannictwa Jezusa i jego związku z ojcem. Końcówka rozmowy zaczyna być bardzo napięta. Oto ostatnie wersety tejże dyskusji:

Rzekli do Niego Żydzi: Teraz wiemy, że jesteś opętany. Abraham umarł i prorocy - a Ty mówisz: Jeśli kto zachowa moją naukę, ten śmierci nie zazna na wieki. Czy Ty jesteś większy od ojca naszego Abrahama, który przecież umarł? I prorocy pomarli. Kim Ty siebie czynisz? Odpowiedział Jezus: Jeżeli Ja sam siebie otaczam chwałą, chwała moja jest niczym. Ale jest Ojciec mój, który Mnie chwałą otacza, o którym wy mówicie: Jest naszym Bogiem, ale wy Go nie znacie. Ja Go jednak znam. Gdybym powiedział, że Go nie znam, byłbym podobnie jak wy - kłamcą. Ale Ja Go znam i słowa Jego zachowuję. Abraham, ojciec wasz, rozradował się z tego, że ujrzał mój dzień - ujrzał /go/ i ucieszył się. Na to rzekli do Niego Żydzi: Pięćdziesięciu lat jeszcze nie masz, a Abrahama widziałeś? Rzekł do nich Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Zanim Abraham stał się, Ja jestem. Porwali więc kamienie, aby je rzucić na Niego. Jezus jednak ukrył się i wyszedł ze świątyni.(2)

Ja jestem to nic innego jak czyste bluźnierstwo. Jezus uczynił się Bogiem, wypowiedział słowo JAHWE, które jest dosłownie trudne do przetłumaczenia. Znaczy tyle co, "jestem, który jestem" lub "jam jest" ale w znaczeniu "byłem, jestem i będę" lub "trwam poprzez wieki". Żydzi właśnie tak zrozumieli słowa Jezusa. Zresztą można to wywnioskować z ich późniejszego zachowania. Mieli oni w zwyczaju kamienować za cudzołóstwo, morderstwo lub właśnie bluźnierstwo.

No i mamy jeszcze wyznanie św. Tomasza. w Ewangelię wg. św Jana (20,28). Słynne: "Pan mój i Bóg mój." Jezus nie zganił go, nie poprawił tekstem w stylu: "Nie ja jestem Bogiem Tomaszu". Przyjął jego wyznanie jako oczywistą prawdę.

Analiza Biblii nie pozostawia wątpliwości co do tego, że Jezus uważał się za Boga. Parafrazują słowa C.S. Lewisa, możemy uznać, że mówił prawdę (czyli był Synem Bożym i Bogiem), że był szaleńcem lub że był hipokrytą i kłamcą (lub samym diabłem). Jezus nie pozostawił nam możliwości aby myśleć o nim jak o zwykłym człowieku. Hipotezy jakoby był szaleńcem lub szarlatanem też są raczej niewiarygodne (zainteresowanych zgłębieniem tego tematu odsyłam do książki "Więcej niż Cieśla" napisanej przez Josha McDowella).

Thousand Foot Krutch - Move.


Załadowane przez: EMI_Music. - Klipy wideo, wywiady, koncerty i wiele więcej.


Przypisy:
1) Nowy Testament (tłumaczenie: Biblia Tysiąclecia)
2) j. w.

UPROSZCZONA BIBLIOGRAFIA:
1) A. J. Hoover, "Drogi Agnosie", Chrześcijański Instytut Biblijny, Warszawa 1999.
2) J. McDowell, "Więcej niż Cieśla", Oficyna Wydawnicza "Vocatio", Warszawa 2004.


czwartek, 30 września 2010

Wewnętrzne zło

Świat jest pełen zbrodniarzy. Od zawsze było ich wielu i myślę, że zawsze ich sporo będzie. Zawsze znajdują sobie sposoby na realizację swoich zbrodniczych żądzy. Każdy z nich używa własnego narzędzia. Jednemu wystarczy butelka po piwie albo kawałek sznurka. Inny użyje noża, pistolety, granatu. Jeszcze inny zaatakuje za pomocą bardziej elitarnych broni. Niektórzy użyją w złym celu religii lub Biblii. Ale głupotą jest myśleć, że to właśnie wspomniany sznurek, pistolet czy Biblia są przyczyną zbrodni.

Jeśli dobremu człowiekowi dasz do ręki łuk, powie że jest to narzędzie do zdobywania żywności. Jeśli dasz łuk złemu człowiekowi, będzie go używał do mordowania ludzi. Ale to nie jest wina łuku, który został stworzony do polowań. A mimo to wielu ateistów rozumuje inaczej gdy idzie o religię. Robią tak dlatego, że są uprzedzeni.

Religia zła, zła, zła. Przez nią jest tyle wojen na tle wyznaniowym, tyle niezgody, nietolerancji. Tyle przelanej krwi. Konkluzja jest prosta - gdyby nie było religii, nie byłoby tego wszystkiego... bzdura do kwadratu. Każdy, kto sądzi, że to załatwiłoby sprawę jest w błędzie. Dlatego, że zło tkwi w człowieku, nie w religii.

A może najpierw zrobimy eksperyment na nożach? Tyle razy użyto ich do morderstwa. Zakażmy używania noży! Wiecie co się wówczas stanie? W ruch pójdą nożyczki. A jeśli i nożyczek zabronimy używać, to młotki, śrubokręty, maszynki do golenia, cokolwiek, czym można zrobić krzywdę.

Powszechnie się uważa, że ateiści to najmniej religijni ludzie na świecie. Ale to im jakoś nie przeszkadzało w byciu zbrodniarzami. Jeśli przypatrzymy się największym zbrodniarzom tylko ubiegłego wieku, bez trudu odkryjemy, że byli to w większości ateiści (i to jawnie zwalczający religię). Chociażby taki Adolf Hitler, który oparł swoją ideologię czystości rasy aryjskiej na ateistycznej filozofii Nietzschego. Grono jego naukowców i pomagierów uknuło termin "darwinizm społeczny", który był inspirowany teorią Darwina. Najpierw Akcja T4 (mordowanie niepełnosprawnych umysłowo Niemców), potem Holokaust (każdy wie co to).

To może teraz Józef Stalin i jego zbrodnie przeciw ZSRR i narodom okolicznym... socjalizm też był ateistyczny i antyreligijny. A jeśli nie on, to może Kastro albo współcześni władcy Chin? Nie... nie będę jeździł po ateistach - też ludzie. Mam tylko nadzieję, że zrozumieją sedno tego artykułu: zbrodnie dokonane przez religijnych ludzi to żaden argument w walce przeciw chrześcijaństwu. Osoby niewierzące do mordowania, palenia, gwałcenia i wszelkiego innego zła są równie zdolne. Użyją innego narzędzia, innej ideologi... i jeśli zechcą, zniszczą cały Świat.

As I Lay Dying - Parallels



BIBLIOGRAFIA:
"Akcja T4" w "Wikipedia, Wolna Encyklopedia" <http://pl.wikipedia.org/wiki/Akcja_T4>. Dostęp: 30.09.2010.

Wiara i nauka

Dalej będę dokuczał współczesnym ateistom-racjonalistom. Będę im dokuczał, póki nie zrozumieją, jakie chrześcijanie mają podstawy aby wierzyć w to, co wierzą. Będę im dokuczał, trzymając się nadziei, że otworzą im się oczy i zobaczą, że też wierzą. Może później dojdą do wniosku, że wiara może być (i jest) RACJONALNA.

Fizyka, biologia, geografia i każda inna nauka... nie istniałyby one bez wiary. Zbyt wiele teorii zostało opartych na czystej wierze, aby można było w dzisiejszych czasach krzyczeć, że jest ona niepotrzebna. Oczywiście problem jest bardziej złożony niż widać na pierwszy rzut oka. A to dlatego, że "wiara" ma wiele odcieni.

Wyjaśniam na potrzeby tego artykułu, że osobiście nie rozumuję jakoby wiara była "ślepym zaufaniem" autorytetom kościelnym czy duchowym. Na taką wiarę mógłbym się zdobyć tylko w obliczu Boga. Ludziom tak ufać nie wolno (może poza nielicznymi wyjątkami).

Wiarę definiuję jako rodzaj pewności, wypływający z wewnętrznego przekonania nabytego na podstawie dowodów bezpośrednich lub pośrednich. Zresztą podobną definicję znajdziemy w Biblii, w 11 rozdziale Listu do Hebrajczyków. Nie identyczną, ale wystarczająco podobną.

Głupcem jest każdy, kto mniema, że nauka nie korzysta z wiary a swoje twierdzenia opiera wyłącznie na sprawdzonych i pewnych dowodach. Przykłady możnaby mnożyć i mnożyć. Ja odwołam się tylko do kilku.

Neptun
Jednym z nich jest sposób w jaki odkryto Neptuna - najodleglejszą planetę Układu Słonecznego (przyjmując, że Pluton to planetoida lub planeta karłowata). Odkryto go w 1846 roku dzięki zauważeniu nieregularności w orbicie Urana. Naukowcy, którzy zauważyli te nieregularności doszli do wniosku, że Uran ulega perturbacjom spowodowanym istnieniem kolejnej planety. Ustalili jej położenie i niedługo potem odkryto Neptuna (niewiele się pomylili w swoich przewidywaniach co do pozycji). Jednak zanim doszło do odkrycia, mieli tylko dowody pośrednie, które wzbudziły w nich WIARĘ w istnienie kolejnego ciała niebieskiego. Teoria okazała się trafna.

Innym przykładem trafnie wymyślonej teorii może być teoria Krzysztofa Kolumba, który zakładał, że jest możliwym dopłynąć do Indii płynąc naokoło świata. Dziś wydaje nam się to oczywiste. Ale Kolumb nie miał pewności. Posiadał masę dowodów pośrednich i WIARĘ w słuszność swoich założeń. (No dobra, to możenie był ściśle naukowy przykład mimo, że geografia też jest dziedziną nauki.)

Jeszcze innym przykładem jest teoria ewolucji. Posiada ona jedynie wiele dowodów pośrednich: szczątki zwierząt, badania genów, zauważalne podobieństwa wśród wielu gatunków, etc. Jednak cała teoria wymaga WIARY aby pozbierać ją "do kupy". A to dlatego, że wielu elementów tej teorii ciągle brakuje. I prawdopodobnie niektórych "puzzli" w tej układance, nigdy nie uda się odnaleźć. Mimo to wielu naukowców WIERZY w tą teorię gdyż posiadane dowody oraz ich wewnętrzne przekonanie, dają im przeświadczenie o pewności i prawdziwości teorii Darwina.

Istnienie wielu teorii naukowych można przyrównać do istnienia fragmentów koła. Gdy zaczniemy składać je w całość, zaczną przypominać koło, ale wielu elementów ciągle będzie nam brakować. Mimo to, rozsądek będzie rozpalać w nas WIARĘ, która pozwoli utworzyć teorię. Może być błędna (koło może się okazać symbolem Gadu-Gadu) albo prawdziwa (koło okaże się kołem). Ale nie zmieni to faktu, że istnienie teorii będzie uzależnione od naszej WIARY.

A teraz o nas - chrześcijanach. Mamy wiele powodów pośrednich: życie Jezusa, świadectwa świadków, cuda, naturalne prawo moralne, wyjątkowość człowieka, doskonałość świata, który nas otacza itp, itd. To wszystko pozwala nam WIERZYĆ w Boga. Nasza teoria jest solidna. Możesz się do niej przychylać lub nie. Ale nie staraj się jej obalić - to jest niemożliwe. Nasza wiara jest zbyt silna. Podobnie jak wiara Le Verierra, Adamsa, Galle, Kolumba czy Darwina. Jak wiara Einsteina, Newtona, Kopernika, Galileusza i wielu innych naukowców i odkrywców. I nigdy, nigdy, nigdy nie mów, że wiara nie ma znaczenia.

P.S. Artykuł ten nie powstałby, gdyby nie inspiracja, którą obdarzyła mnie moja ukochana narzeczona - Kinia. To ona wpadła na porównanie z kołem. I jej dedykuję tą piosenkę.

Demon Hunter - Not Ready To Die

wtorek, 28 września 2010

Początek

Istnieje wiele koncepcji początku wszechświata i świata. Nie mam w zwyczaju głoszenia jedynie słusznej prawdy (chociaż mam swoje zdanie w tej i w wielu innych kwestiach). Jednak ten blog jest miejscem, w którym mam przywilej bronić moich i bliskich mi poglądów przed tymi, którzy w sposób nachalny głoszą swoje "święte racje".

Współcześni racjonaliści często atakują chrześcijańską doktrynę dotyczącą stworzenia świata. Uważają ją za nienaukową a argumenty za mało wartościowe. Niestety ich problem polega na tym, że sami nie są wstanie dać naukowej odpowiedzi na temat początku wszystkiego. A to dlatego, że każdy człowiek, który usiłuje opisać przyczyny początku, zmuszony jest porzucić narzędzia naukowe, gdyż przed początkiem wszechświata, nauka nie istniała. Początek jest w pierwszej kolejności domeną metafizyki. Nauka może jedynie badać (lub raczej domniemywać) co zaszło zaraz po powstaniu wszechświata.

Zanim przejdę do sedna tematu, chciałbym zauważyć, że współcześni racjonaliści nieco odeszli od tego, co pierwotnie było racjonalizmem. Klasycznie racjonalizm opierał się na założeniu, że prawdę można poznać za pomocą rozumu, który korzysta z systemu opartego na aksjomatach (prawdach oczywistych). Źródłem owych aksjomatów miała być logika. Natomiast współcześni racjonaliści opierają swoje poglądy nie na samej logice ale również na nauce. Takie zjawisko określa się mianem światopoglądu racjonalistycznego. Wewnątrz tego kręgu znajdują się nie tylko ateiści, ale również agnostycy czy teiści.

Jak już wspomniałem wcześniej, narzędzia naukowe, które miałyby wyjaśnić przyczynę powstania wszechświata, nie istnieją. Nie dotyczy to wyłącznie tej kwestii, ale i wielu innych. Nauka bardzo często swoje teorie opiera na wierze. W wielu przypadkach po latach okazują się one słuszne. W innych nie i wówczas teorie są weryfikowane. Powstanie wszechświata to jedno z tych zagadnień, które wymaga od nauki uciekania się do wiary. A zbadanie poprawności tej wiary, leży tylko w zasięgu logiki.

Bez uciekania się do zbędnych schematów logicznych, mogę śmiało udowodnić, że logika popiera teorię według której istnieje Stwórca. Nasz wszechświat, nasz świat, jest wyjątkowo dobrze zorganizowanym systemem. Każdy element tego systemu, ma znaczenie (tego jestem pewien co do świata... niekoniecznie co do wszechświata). Możemy się przyjrzeć jak złożony jest ekosystem naszej planety (łańcuchy pokarmowe, różnorodność fauny i flory oraz ich doskonałość). Lub popatrzyć na perfekcyjne umieszczenie Ziemi w Układzie Słonecznym (niewielka zmiana odległości od Słońca mogła by sprawić że na naszej planecie byłoby za gorąco, lub za zimno, aby mogło powstać życie). To wszystko (i wiele więcej) skłania do refleksji nad tym, czy ów system ma swojego Twórcę.

Wiele książek przeczytałem w życiu. W jednej z nich natrafiłem na ciekawy przykład. Otóż gdybyś znalazł leżący w trawie kamień, prawdopodobnie mógłbyś uznać, że ten kamień leżał w trawie od zawsze. I nie byłbyś daleki od prawdy. Jednak gdybyś natrafił na leżący w trawie zegarek, uznałbyś, że niemożliwością jest aby ów zegarek nie miał twórcy. Nie mógłby on leżeć w trawie od zawsze. Nasz świat, swą złożonością i i perfekcją bardziej przypomina leżący w trawie zegarek, niż kamień.

Tymczasem część współczesnych ateistów-racjonalistów odrzuca taka możliwość, gdyż Stwórca systemu wydaje im się nielogiczny. Czemu? Moim zdaniem wynika to bardziej z ich uprzedzeń do wiary niż z czysto logicznego myślenia. Co więcej - są gotowi wmówić wszystkim, że to oni mają rację. Ich pogląd na powstanie wszechświata nie zakłada istnienia Twórcy. Dla nich wszystko powstało w wyniku wielkiego wybuchu, ale nie istniała tego żadna przyczyna. I chociaż ja sympatyzuję z teorią "Big Bangu", nie jestem wstanie przyjąć takiego argumentu.


Słynny fizyk - Stephen Hawking - który od lat zajmuje się badaniami na temat czarnych dziur oraz powstaniem wszechświata, w swojej książce "Krótka Historia Czasu" napisał, że jeśli teoria wielkiego wybuchu jest prawdziwa, to trzeba zdać sobie sprawę z tego, że parametry początkowej osobliwości (tej z której wszechświat powstał) musiały zostać wybrane z niesamowitą precyzją. Jego zdaniem taki dobór parametrów jest trudny do wytłumaczenia, bez odwoływania się do istnienia Stwórcy. Tam, gdzie książka mówi o powstania wszechświata (a to jest jej głównym zagadnieniem), autor wielokrotnie porusza temat istnienia Boga jednocześnie nie implikując nikomu swoich osobistych poglądów. Książkę polecam wszystkim - wierzącym i niewierzącym.

Jak więc widać, jeden z największych naukowców naszych czasów nie ma problemów z przyjęciem koncepcji o Stwórcy. Wydaje się ona logiczną konkluzja założenia, ze wszechświat jest uporządkowanym systemem. Pan Dawkins ma oczywiście inne zdanie na ten temat, ale koncepcja "Ślepego Zegarmistrza" wydaje się co najmniej nienaukowa. Każde doświadczenie naukowe udowodni, że przypadek jest mało precyzyjnym twórcą bardzo skomplikowanych systemów.

Kiedyś przyszło mi do głowy taka wizja: jeśli do jednego pojemnika wrzucimy pół kilo mąki, wbijemy dwa jajka, trochę drożdży, łyżkę cukru i trochę całych jabłek, to według teorii głoszących przypadkowość powstawania skomplikowanych systemów, po odstawieniu takiej "brei" na kilkaset lat, otrzymalibyśmy szarlotkę. Natomiast nauka podsuwa nam teorię entropii, która przeczy temu założeniu (według tej teorii, z wyżej wymienionej "brei", po kilkuset latach otrzymamy gorsza breję, lub całkowicie zniknie).

Wierz w co chcesz. Jednak jeśli ktoś będzie próbował sprzedać ci teorię według której wszechświat powstał z niczego i do dziś kreuje go przypadek, pamiętaj, że nie sprzedaje Ci on naukowej wiedzy. W dodatku takich poglądów nie podpiera ani logika ani racjonalizm. Jest to czysta metafizyka, która wymaga od Ciebie ślepej wiary.

Project 86 - Destroyer
Teledysk został zablokowany przez serwis YouTube. Obecnie można go obejrzeć pod adresem: http://www.godtube.com/watch/?v=7YKYDPNX. Jest naprawdę godny polecenia!


UPROSZCZONA BIBLIOGRAFIA:
Francis Collins, "Język Boga".
Stephen Hawking, "Krótka Historia Czasu".

niedziela, 26 września 2010

Paradoks

Przyjaciel mnie kiedyś zapytał o paradoks. Jego znajomy zarzucał wierze w Boga brak logiki i konsekwencji na podstawie właśnie paradoksu. Zresztą dosyć znanego. Postaram się go przytoczyć:

Bóg jest wszechmocny. W związku z tym jest wstanie stworzyć kamień tak ciężki, że nie będzie go wstanie poruszyć. A jeśli nie będzie mógł go poruszyć, oznacza to, że nie jest wszechmocny.

To zagadnienie jest szerzej znane pod nazwą "paradoksu omnipotencji". Wielu "bogofobów" używa go w dyskusjach, których celem jest podanie dowodu na nieistnienie Boga. Prawda jest jednak taka, że paradoks ten jest bardzo słabym argumentem i można go rozwiązać na wiele sposobów. Żeby daleko nie szukać, wystarczy zajrzeć na Wikipedię aby się przekonać. Tam to zagadnienie jest solidnie rozpatrzone z punktu widzenia logiki i filozofii. Zaś synteza tamtejszego artykułu brzmi następująco:

(...) paradoks "podnoszenia kamienia" nie istnieje, ponieważ, z definicji, system omnipotentny może też pozbawić się omnipotencji we wszystkich działaniach, ale zachowując sobie tylko możliwość jej odzyskania. Zależnie od własnej woli, może też jeśli zechce, pozbawić się tej własności "na zawsze" ale nie musi tego koniecznie chcieć.

Ale to tylko jedno z rozwiązań. Inne przyszło mi do głowy jeszcze zanim usłyszałem pytanie z ust mojego przyjaciela. Bardzo się cieszyłem, mogąc udzielić mu odpowiedzi. Ale zanim do niej dojdziemy, poznajmy czym w ogóle jest paradoks.

Paradoks to sformułowanie, które zawiera myśl prowadzącą do wniosku sprzecznego wewnętrznie. Może też być to sformułowanie zawierające myśl prowadzącą do wniosku, który jest sprzeczny z powszechnym przekonaniem. Możemy też odnaleźć paradoks w literaturze, jako poetyckie zestawienie słów o sprzecznym znaczeniu (np. "gromobicie ciszy" albo "zimny płomień"). Najważniejsze jest abyśmy sobie uświadomili jedną rzecz: w otaczającej nas rzeczywistości paradoksy nie istnieją.

Jedynym paradoksem jaki możemy znaleźć w naszym świecie będzie strażak, który wzniecił ogień. Albo idiota, który odkrył trafną teorię naukową. Jednak nie znajdziesz paradoksu w stylu "cisza, która huczy" albo "woda, która jest sucha". One po prostu nie istnieją.

Gdy w naszej rzeczywistości "niepowstrzymana siła" natrafi na "nieporuszalny obiekt" to nie zakończy się to błędem logicznym, obustronną anihilacją ani niczym podobnym. W prosty sposób dojdzie do rozstrzygnięcia czy siła jest prawdziwie nie do zatrzymania, lub czy obiekt jest prawdziwie nie do poruszenia. Paradoksy takie istnieją tylko w rzeczywistości czysto teoretycznej.

Gdy jakiś człowiek twierdzi, że Bóg nie może istnieć gdyż istnieje "Paradoks Omnipotencji", mówi tak nie dla tego, że widział ów paradoks. Mówi tak, gdyż wierzy w paradoks. Na tej samej zasadzie inny człowiek może wierzyć w Allaha albo reinkarnację. Niech każdy wierzy w co chce. Ale jeśli ktokolwiek mówi: "Boga nie ma, bo ja wierze w paradoks!" odpowiadam mu: "Paradoks nie istnieje, bo jest sprzeczny z naturą Boga". I mam równie mocne argumenty.

No właśnie, argumenty. Synteza z Wikipedii wydaje się być bardzo solidnym argumentem obalającym "Paradoks Omnipotencji". Idąc za tamtejszym tokiem rozumowania można powiedzieć, że Bóg może zrobić wszystko. Może stworzyć ów kamień, może go nie poruszyć a potem może zmienić zdanie i go poruszyć. Ale pewnym jest jeszcze to, że Bóg stworzył świat i panujące w nim prawa, które wykluczają możliwości istnienia paradoksów poza literaturą i logiką teoretyczną.

Skillet - Awake and Alive


W tekście użyto następującego źródła:
"Paradoks Omnipotencji" w "Wikipedia, Wolna Encyklopedia" <http://pl.wikipedia.org/wiki/Paradoks_omnipotencji>. Dostęp: 26.09.2010.